Nie lubię odbiegać za bardzo od robótkowych tematów, ale ta przygoda wywarła na mnie takie wrażenie, że postanowiłam podzielić się z Wami swoimi emocjami.
Znacie już moje dzieci - Wiktora i Igę, bo raz po raz zdarza mi się coś dla nich wydziergać. Ale poza nimi i mężem mamy jeszcze jednego członka rodziny. To Lili - niespełna 5-letnia kotka marki norweski leśny.
Naszej kici jeszcze nie znacie, ponieważ ona ma takie futro, że dla niej jeszcze nic nie wydziergałam i na pewno nigdy tego nie zrobię. Oto ona we własnej osobie:No i w tytule nie żartowałam! To znaczy nie zrobiłam tego sama, ale pojechałam do pań-kocich-fryzjerek. Jak to się stało?
Kotuchna po zimie intensywnie wychodzi z futra, a za czesaniem nie przepada. O ile grzbiet i kryzę jeszcze jakoś przecierpi, o tyle brzuszka i okolic intymnych absolutnie nie pozwala tknąć. No i sama sobie przy toalecie nie poradziła. Sfilcowała nam się przy kuperku. W ten sposób trafiła na stół pań fryzjerek, które tym razem poza szczotką i szamponem chwyciły też za golarkę. Kicia zniosła to dzielnie. Lepiej, niż ja. Jak ją zobaczyłam, to powiedziałam, że nie chcę takiego pawiana! I tak zapadła decyzja o goleniu. Poprosiłam tylko o zachowanie kryzy i ogona. W ten sposób w świetle dziennym pokazało się 8 kg żywej wagi.
Jest piękna! Zarówno przed jak i po depilacji ;-)
OdpowiedzUsuńNorwegi obok main coon'ów to moje ulubione rasy kotów :-)
Innymi słowy lubisz duże rozmiary ;)
OdpowiedzUsuńA Lili faktycznie jest kochana. Dziecioodporna :)
Gdyby jeszcze nie ta nadwaga...
Odchudzanie kota i kąpiele z szamponem wymagałyby dwóch odrębnych długich postów... ;)
Eee, małe te podstrzyżyny. ;) Swoją drogą ciekawe, co by mój kot na takie strzyżenie? Hi, hi!
OdpowiedzUsuńMałe, mówisz?
OdpowiedzUsuńŻałowałam, że nie mam kołowrotka.
Z tego puchu możnaby spore motki uprząść ;)
Wiem, wiem. Dzisiaj obejrzałam swoją kicię. Czerwiec za pasem, a ta jeszcze "pierze" gubi. Ale wyczesać to się nie daje. Tylko głaskać ją można i drapać po brzuszku. :)
OdpowiedzUsuńKiedys miałam 2 Persiczki ... po zimie zawsze goliłam gady :)
OdpowiedzUsuńTeraz mam Main Coona cudną czarną damę futro i wygląd podobne do Twojej ślicznotki i nie mam już tego problemu:)
Co do chusty dasz radę a Haruni to super pomysł bo wzór jest bardzo prosty i bez żadnych błędów:)
Lacrima, Twoją kicię podglądam na Twoim blogu, jest naprawdę piękna! Pocieszyłaś mnie trochę z tym goleniem kociaków :)
OdpowiedzUsuńChociaż Wiktorek co jakiś czas pyta kiedy Futro znowu będzie miało futro... ;)
Dzięki też za dodanie otuchy odnośnie chusty. Jesteś jedną z moich większych inspiracji :) Zaopatrzyłam się w cienkie włóczki i zaczynam się uczyć czytania schematów. Tylko przy upałach milej jest chwycić czółenko i małą robótkę frywolną, niż druty i ciepłą włóczkę trzymać na kolanach :)
Jaka śliczna ta twoja kotka, zazdroszczę i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńmój, a właściwie mojej córki Max, to mieszanka persa i norweskiego leśnego, złoto-biały.
Już od dwóch lat noszę się z zamiarem by na lato go ogolić, ale naczytałam się,że kot może psychicznie tego nie przeżyć... podobno najzwyczajniej zaczyna się wstydzić... chyba tak jak my, ludzie, kiedy jesteśmy bez ubrania. Ale patrząc na Twoją kotkę i biorąc pod uwagę, to,że tylko mnie Max daje się czesać... poważnie rozważam ogolenie go dokładnie tak jak Twoja Lili. Gdybyś chciała go zobaczyć, to jedna fotka jest na moim blogu w temacie serwetki. Pozdrawiam :) a Lili sama w sobie jest cudna! :)
Rozumiem Twojego męża... sam ma koteczkę Norweską - jest moją drugą (młodszą) żoną :-)
OdpowiedzUsuńKrzysztof, to opisane wydarzenie miało miejsce prawie 3 lata temu.
UsuńOkazało się, że kicia poczuła się tak lekka i szczęśliwa, że od tamtej pory co roku przed latem jedziemy do fryzjera, a mąż pierwszy pyta kiedy wreszcie zapiszę kotuchnę na wizytę :)
Proszę, pozdrów i wygłaszcz obie żony :)
Mam kotkę syberyjską, niestety stanęłam przed podobnym problemem - Amelcia nam się sfilcowała - głównie na brzuszku i w okolicach "potylicznych :-). Oczywiście nie daje się tam czesać i w ten sposób wylądowała u pani kociofryzjerki. Pani stwierdziła, że jedyny rozwiązanie tego problemu to ogolenie, pani goliła - ja ryczałam. Mąż stwierdził że zrobiłam z kota "chiuauę" - został jej ogon i głowa. Mam wrażenie że kotce jest teraz wygodniej ale i chyba ma stresa - tak się zachowuje. Minęły już 3 tygodnia od tej drastycznej operacji i włoski na razie słabo rosną, nie wiem kiedy znowu będzie piękna w całej okazałości z włosem. Ktoś wie może ile taki włos odrasta?
OdpowiedzUsuńNasza Lili po około 3 miesiącach jest jak nowa ;)
UsuńJestem zdania, że kociaki jako pupile są wielce przyjazne. Tym bardziej, że ja także mam u siebie fajnego kota. Bardzo podoba mi się to co przedstawiono w http://srokacz.pl/ruja-u-kota-jak-rozpoznac-i-jak-sobie-z-nia-radzic/ i moim zdaniem, faktycznie tak jest często. Tym bardziej, że kotki są całkiem popularnym zwierzęciem domowym.
OdpowiedzUsuńAkurat ja takich rzeczy nigdy nie robiłam i muszę przyznać, że o mojego kociaka staram się dbać najlepiej jak potrafię. Bardzo podoba mi się to, że jak czytałam na stronie https://abc-kot.pl/jak-widzi-kot/ to faktycznie już wiem jak mój kot widzi.
OdpowiedzUsuń