poniedziałek, 7 marca 2011

Moje porażki

Dziś zamiast się chwalić będę Was przestrzegać. Podzielę się swoimi porażkami - ku przestrodze. Być może komuś się przyda...

Po pierwsze - frywolitkowe kolczyki.

Widywałam takie w necie i na żywo. Sama też chciałam spróbować. Koroneczka frywolitkowa rozpięta na rameczce wykończonej frywolitką. Można wykończyć szydełkiem, ale frywolitką podoba mi się bardziej. O wiele bardziej. Problem w tym, że najpopularniejsze w sklepach internetowych są rameczki do kolczyków z takim śmiesznym kółeczkiem do zawieszenia "czegośtam". Mnie się to nie podobało, więc niewiele myśląc powiedziałam im OUT! No i kółeczka się otworzyły. Pomyślałam - a co mi tam, jak obrobię kółeczka frywolitką, to się domkną. Niestety - kółeczko uparło się i nie zechciało się domknąć. Niczym sprężynka próbowało się otworzyć. Wskutek tego kolczyk ma brzydki supeł. Drugiego już nie chciało mi się robić...











Po drugie - filcowana torebka.

Kiedy na blogu Zdzichy znalazłam filcowaną torebkę zachorowałam na nią natychmiast. Dowiedziałam się, że musi być 100% wełna, więc w drodze powrotnej z pracy zawinęłam o pobliską pasmanterię i zakupiłam taką, która najbardziej podobała mi się kolorystycznie - Elian Merino nr 5 - piękna! Z tydzień dziergałam tę torebkę późnymi wieczorami. Najpierw uwieczniłam ją na zdjęciach. Wreszcie nadszedł wielki moment wrzucenia tego do pralki. Nastawiłam 60 stopni C, wirowanie 1200 obr./min., dorzuciłam 2 pary jeansów i start! A sama poszłam spać. Jakież było moje rozżalenie, kiedy rano znalazłam w pralce torebkę w takim samym stanie jak wieczorem, tylko lekko wilgotną :( Z tego żalu i złości wieczorem zagotowałam gar wody i wrzuciłam ją do wrzątku. Gotowałam niczym pieluszki córeczki niemal godzinę. I...? Nic! No, prawie nic. Piękny kolor znacznie się popsuł. Poszarzał (zdjęcia nie oddają tego dość wiernie, bo po próbie filcowania pstrykałam w dzień, ale ogólny charakter zmian oddają). No i przede wszystkim z filcowania nici. Po tym wszystkim zrezygnowana wrzuciłam pytanie na moim ulubionym forum robótkowym i postanowiłam torebkę dalej torturować przy okazji prania jeansów. Póki co bez efektów...

12 komentarzy:

  1. Ojej, taką fajną torebkę chciałaś zniszczyć :)))

    Przyznam, że też marzę o zrobieniu frywolitki na takim kółeczku, ale ciągle odkładam to na potem, a tu masz, jest problem. Dziewczynom się jednak jakoś to udaje, więc pewnie i Tobie też się uda kolejna próba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki za kolejną udaną próbę. Woalko może do filcowania powinnaś użyć proszku z tzw.dolnej półki?

    OdpowiedzUsuń
  3. No faktycznie kolczykowe obręcze mają takie przeszkadzające "coś"...
    Jejku skoro gotowanie we wrzątku nie sfilcowało torebki to chyba nic jej nie sfilcuje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiu, Karmelku - klucz do sukcesu: trzeba mieć zamknięte kółeczko :) Już patrzyłam w marketach budowlanych, ale nic za bardzo do tego celu się nie nadaje. Jak wpadniecie na jakiś dobry pomysł, to dajcie znać :)

    Ewuś, nie wiem, może? Póki co dalsze tortury są przewidziane przy okazji każdego prania jeansów. Zobaczymy, czy się w końcu sfilcuje, czy rozsypie od maltretowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha,ha! Woalko, tak samo nie cierpię tych łączników w kółeczkach, ale dotąd nie udało mi się znaleźć cienkich, sztywnych kółeczek, by je użyć na ramki do frywolitek.

    A torebka - mi się też podobają filcowane, tylko skoro po takich torturach jeszcze się nie sficowała, to :( może za dobrej jakości włóczkę kupiłaś? Przyszło mi do głowy, żeby kupić w lupeksie sfilcowany już w pewnym stopniu sweter, uszyć z niego torebkę i wtedy dać mu popalić, żeby się do końca sfilcował? Trzeba to będzie przemyśleć. :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Koroneczko, tylko ja na "SZ" nic nie umiem - ani szydełkować, ani szyć - więc z szycia torebki w moim przypadku nici :/

    OdpowiedzUsuń
  7. A, takie buty! To się naucz! ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, wydaje się, że to naprawdę wełna wysokogatunkowa. Niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam ten ból. Też byłam na blogu Zdzid i natychmiast zachorowałam na filcowaną torebkę. Ponieważ miałam w domu trochę różnych 100% wełen, to zrobiłam próbkę,którą wyprałam z 50 stopniach w proszku i efekt mnie zupełnie nie satysfakcjonuje. Widać oczka, wcale się nie sfilcowało, co jest grane? A tak łatwo sfilcować ulubiony sweter, nawet jeśli się tego nie chce :(.

    OdpowiedzUsuń
  10. ElkaTe, rozsądna z Ciebie kobieta, że najpierw próbkę zrobiłaś. Bardzo mądra.

    Ja już z torturami mojej torby skończyłam. Z każdym praniem coraz więcej wełnianego puchu w pralce i na jeansach zostawało, a z torebki robiło się sito. Jestem pewna, że ta wełna jest naprawdę bardzo wysokiej jakości ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda kolczyka, taki biedak samotny :). A torebki też szkoda i bez filcowania była super!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam, weszłam przez przypadek na Twojego bloga od magbod i przeczytałam o Twoich problemach z torebką. Z tego co doczytałam na różnych forach, wynika, że teraz do wełny dodają jakiejś chemii aby wyroby z niej można było prać w pralce.
    Zostaje albo zdobycie włóczki z poprzedniego ustroju albo samemu uprzędzenie z czesanki ;-)

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna każdemu, kto podzieli się swoimi wrażeniami, emocjami...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...