Wyszło mi, że głównie jest ono... chwaleniem się. Chwaleniem się przed światem tym, co własnymi rękoma się nawyczyniało. Długo nie byłam pewna, czy to najlepsze dla mnie rozwiązanie, ale w końcu wymiękłam. A co tam. Uwielbiam śledzić blogi robótkowe, więc chyba jednak i ja mogę zacząć próbować pokazywać swoje "pierdutki" nie tylko na maranciakowym forum.
Tak więc... ta-dam! Zaczynam od gwiazdkowego wspomnienia.
Zrobiłam trzy frywolitkowe prezenty - dla kobiet trzech pokoleń.
A oto one:
Dla szwagierki - brązowe kolczyki z małymi szklanymi koralikami w kolorze bursztynu:Dla cioci - czarna "obróżka" z metalowymi koralikami w kolorze starego złota:
Oraz dla mojej 87-letniej babci - kolia ze srebrnej nitki z małymi, szklanymi, czerwonymi koralikami.
Póki co widziałam tylko jedną obdarowaną przystrojoną w nową biżuterię, ale wszystkie deklarują, że są zadowolone. Mam nadzieję, że nie jest to tylko uprzejmość...
Ufff... no to pierwsze koty za płoty ;)
Śliczności Ci powiadam :-)
OdpowiedzUsuńŻyczymy wytrwałości i czekamy na kolejne wpisy :-)
MRE
Woalko, dasz radę !!! Z wielką przyjemnością pooglądam Twoje robótki, bo dotąd nie bardzo miałam okazję.
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało, jak to całkiem niedawno byłaś taka bezradna, szukałaś pomocy, podpowiedzi... a dziś prezentujesz taką piękną biżuterię, kolia ze srebrnej nitki to wyższa szkoła jazdy !!!
Prawdziwe cudeńka wychodzą spod Twoich palców!!!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością będę zaglądać na tę stronkę, żeby podziwiać Twoje robótki - proszę zatem: nie wymiguj się od pisania i wrzucania fotek :-)
Woalko, bardzo sie cieszę, że choć w takiej formie będziemy się częściej "widywać". Frywolitki piękne. A dla siebie nic nie zrobiłaś? Czyżby szewc bez butów chodził?
OdpowiedzUsuńania_b
śliczne te prezenty! a jeszcze mnie zastanawia ta srebrna nić? jaka to? i czy nie gryzie?
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa!
OdpowiedzUsuńAniu, faktycznie szewc bez butów chodzi. Ciągle mówię, że jak zrobię jeszcze to i tamto, to wreszcie wyplączę coś dla siebie. No i do tej pory mi się nie udało niczego wyfrywolić dla siebie...
Poranna, to Madeira Metallic. Szczerze mówiąc nie mogę odpowiedzieć z własnego doświadczenia, bo właśnie szewc bez butów chodzi ;) Babcię wypytałam i nie czuje gryzienia. Choć jak robię, to w rękach czuję większą sztywność niż przy bawełnie i podejrzewałabym te wyroby, że mogłyby gryźć. Być może zależy to też od wzorku - duża liczba koralików w kolii jednak tworzy pewien dystans między nitką a ciałem.
tiaaa, koraliki trochę pomagają, ale jeszcze jest coś, co nazywam indywidualnym progiem tolerancji: jednych czysty moher zupełnie nie drapie, a innych chce żywcem zeżreć :o)))))
OdpowiedzUsuńTo fakt.
OdpowiedzUsuńPoranna, nie pozostaje nic innego, jak tylko samodzielnie wypróbować nitkę na czółenku... i na ciele :)
Your tatting pieces are very beautiful!
OdpowiedzUsuńThank you for your visit!
Fox : )