Ale tym razem spotkanie było szczególnie miłe - z pierniczkami, kolędami i Mikołajem!
Prezenty były ręcznie wykonane i losowane.
To, co wylosowałam, pokażę później, ponieważ zdaniem twórczyni wymagało dokończenia i jeszcze na chwilę zostało w jej rękach. Ale zapewniam - jest piękne i jak tylko dostanie się pod mój aparat, to niezwłocznie się tym z Wami podzielę.
Ja natomiast wyplotłam frywolitkowe, złote nie-wiadomo-co.
No bo popatrzcie - zawieszka to nie jest, bo za duże to-coś.
Ale kolią też to trudno nazwać, bo do kolii trochę temu-czemuś brakuje.
Za to tym razem chyba wreszcie udało mi się na niektórych zdjęciach złapać kolor złoty ;)
A tak przy okazji...
Jeżeli jeszcze ktoś się waha, czy zdecydować się na dołączenie do grona spotykających się robótkowiczek (u nas póki co panów nie ma), to proszę o odwagę. Naprawdę warto. Te spotkania dodają niezwykłej energii!
Do zobaczenia :)
Śliczne, takie delikatne :)
OdpowiedzUsuńCokolwiek to jest - zachwyca!
OdpowiedzUsuńPodziwiam
prześliczne, cokolowiek to jest ;)
OdpowiedzUsuńTO JEST PIĘKNE !!!
OdpowiedzUsuńmuszę sie kiedys wybrać na takie spotkanko :)
OdpowiedzUsuńa mi się podoba to nie-wiadomo-co ;)
OdpowiedzUsuńZupełnie nieskromnie powiem, że mi też się podoba ;)
OdpowiedzUsuńTylko nie umiem tego-czegoś nazwać :)
Świetny pomysł - bardzo ciekawa konstrukcja, podoba mi się to ukrycie pikotków w kuleczkach - daje świetny efekt. Szkoda tylko, że Gdańsk tak daleko ;-)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać - tak mi się podoba, że chyba kiedyś spróbuję odgapić, jeśli się nie obrazisz :-D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to złote niewiadomoco bardzo bardzo !!!
OdpowiedzUsuńSylwka, mało, że pozwolę, to na dodatek będzie mi z tej okazji bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńCo do tych 350 km, to mało nie jest, ale różnie w życiu bywa. Jestem z Poznania, otarłam się o Twoją Warszawę, ale jednak Miłość ściągnęła mnie do Gdańska. Ale czy na zawsze...? :)
To baaaaaardzo dziękuję - pochwalę się efektem.
OdpowiedzUsuńHm, mnie ciągnie w moje rodzinne strony - Szczecinek i okolice, ewentualnie w strony rodzinne mojego Męża - Suwalszczyzna, ale to już pewnie bliżej emerytury ;-) Na razie muszą mi wystarczyć okolice stolicy.
Mam nadzieję, że będzie nam dane chociaż kiedyś pogadać o tym na żywo :) I nie tylko o tym... :)))
OdpowiedzUsuńŁaa! Jakie śliczne!! Jako i Sylwia ostrzegam, że na bezczela splagiatuję - kiedyś ;-)
OdpowiedzUsuńMoje szczęście będzie tym większe :)
OdpowiedzUsuńJak znajdę chwilę, to dla wygody dopiszę liczbę słupków w kwiatkach.
Proszę się częstować :)
To jest dopiero mistrzostwo a nie sweterek.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcos pieknego :)
OdpowiedzUsuńJest prześliczna :)
OdpowiedzUsuńОчень нежно и красиво!!!
OdpowiedzUsuńOoo,nowy, genialnie prosty sposób wykorzystania "zwykłych" kwiatuszków :-) Moim zdaniem jest to po prostu naszyjnik i jest bardzo urokliwy, właśnie dzięki swej prostocie! I miło wiedzieć,że można "odgapić" chociaż jeśli już,to pewnie coś poprzerabiam,jak to ja ;-)
OdpowiedzUsuńPiękna! ,kocham frywolitki chociaż ich nie umiem.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna!!! NIe frywolice jeszcze ale jak sie tak napatrze to jestem tak napalona na frywolitki!!! Super.
OdpowiedzUsuń