To coś, co dzisiaj pokażę, powstało już prawie 2 lata temu.
Historia tego czegoś jest banalna, ale długa.
Był rok 2008.
Zakochana we frywolitkach bez pamięci, znając już kółeczko i łuczek, dojrzałam do tego, że tylko praktyka czyni mistrza ;)
Postanowiłam więc trenować.
A że wolę duże formy, to postanowiłam robić coś, co pozwoli mi ćwiczyć bez znudzenia wielokrotnie ten sam wzór i w efekcie powstanie coś, co dostarczy mi satysfakcji.
Przy pomocy cudownej kobiety, mojej wirtualnej nauczycielki Krzysi wybrałam w jednym z numerów "Moich Robótek" wzór na serwetę projektu Jana Stawasza. Niestety jako początkująca nie do końca zrozumiałam się ze schematem, ale nie chcę teraz wnikać w szczegóły. Mam tę wadę, że czytam tylko pismo obrazkowe, a z opisem prozą wcale się nie rozumiem. W każdym razie bez sensu skomplikowałam sobie pracę powtarzając ten błąd kilkadziesiąt razy i uzyskując inny, w sumie gorszy efekt, niż proponował twórca wzoru. Cóż, człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach ;)Z pracą nad serwetą wystartowałam z początkiem 2009 roku. Skończyłam ją w kwietniu 2010. Ledwie zdążyłam przed narodzinami córeczki :) Z dużą górą rok nie robótkowałam prawie nic innego, jak tylko tę serwetę. Praktycznie w każdej wolnej chwili. Początkowo szło mi to bardzo wolno, ale z czasem byłam coraz szybsza. Na szczęście siła zaciągania kółeczek i łuczków wraz z wprawą specjalnie mi się nie zmieniła, bo mogłoby to mieć katastrofalne skutki dla wyniku pracy.
W sumie serweta ma wymiary 78 cm długości i 52 cm szerokości. Wyplotłam ją z Aidy nr 10 w kolorze ecru.
Tak więc serweta powstała, a ja pękając z dumy pokazywałam ją każdemu, kto tylko chciał na nią spojrzeć. Pierwsza duma i emocje minęły, a serweta wylądowała zwinięta i zapakowana w tubę w garderobie. Nijak nie pasuje mi do wnętrza, ale jak tu się z czymś takim rozstać? Znacie to uczucie? ;)
Ale nastał jednak dzień rozstania. Serwetę podarowałam w ubiegłym tygodniu na imieniny mojej Babci Antosi.
A przed rozstaniem pstryknęłam kilka fotek, wspierając się którymi piszę teraz tego nostalgicznego posta... :)
O kuuuuurcze! Jakie cacko! Normalnie zazdroszczę Twojej Babci! :)
OdpowiedzUsuńCzarujesz swoimi frywolitkami!Przyznam że jeszcze tak wielkiej frywolitki nie widziałam....aż dech zapiera!
OdpowiedzUsuńCudeńko, poprostu cudeńko :)
OdpowiedzUsuńJakie cudo.. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńObłędy ogrom pracy:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Lacrima
Fakt. Dzięki za docenienie :)
UsuńO MAMO!!!!!!! Kolejna co na złość robi tym co nie potrafią!!!
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie na złość!
UsuńCo najwyżej kuszę... ;)
podziwiam i przepraszam za brak kontaktu w prawie spotkania, odcięło mnie od świata dokumentnie przez weekend i nie miałam jak się dopytać o szczegóły :( może następną razą :(
OdpowiedzUsuńNie ma problemu, choć mogłaś mieć wczoraj przeze mnie czkawkę, bo myślałam o Tobie :)
UsuńNastępne spotkanie planowane jest na 12 lutego. Mnie akurat wtedy nie pasuje, ale dziewczyny będą na pewno przed Walentynkami w licznym gronie.
Szczegóły na bieżąco można znaleźć na forum Maranty.
o wow!!! aleś się nafrywoliciła, podziwiam z całego serca! misterna robota!
OdpowiedzUsuńWitaj!!!frywolitki to magiczne zjawisko!!!piękne!pozdrawiam serdecznie!!!
OdpowiedzUsuńBoska! MEGA MEGA szacun :D
OdpowiedzUsuńDla takiego prezentu mogłabym i Babcią zostać ;-)A dla Teściowej Twojej Córci może też się coś kiedyś znajdzie, jakby Ci do wnętrza nie pasowało ;-D
OdpowiedzUsuńSylwka, znalazłoby się nawet wtedy, gdyby mi pasowało :)))
UsuńJakby co, to w kwietniu jestem w Trójmieście ;-)
UsuńSylwka, już piszę do Ciebie maila :)
UsuńPowaliłaś mnie na kolana, chylę czoła bijąc głową o parkiet:)jest niesamowita, niesamowita..
OdpowiedzUsuńAga, szkoda czoła!
UsuńMówiłam, że to serweta, na której frywolenia praktycznie się uczyłam, więc jest tam wiele elementów, które należałoby zrobić inaczej, lepiej...
Ale co tam, nie będę się sama podkładać ;)
W każdym razie szkoda czoła :)
Oczekuję z niecierpliwością :-)
OdpowiedzUsuńAla zakochałam się w Twojej serwecie...
OdpowiedzUsuńEwuś, nic, tylko zrobić urlop od rodziny, przyjechać do mnie na weekend i aktywować swoje zakupione kiedyś czółenka :)
UsuńAla uważaj bo jeszcze się skusze ;-)))
UsuńNie wiem dlaczego raz loguje mnie jako ewik a innym razem jako Ewa...
UsuńNieważne.
UsuńEwuś, i tak zawsze Cię rozpoznam :)
Dzieło sztuki! Ja bym nie miała aż tyle cierpliwości...;-)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie dzielo sztuki!!! J bym napewno robila przez kilka dni i odrzucila w kat na nastepny miesiac, potem znowu kilka dni pracy i znowu gdzies gleboko do szafy bym schowala... i tak by to trwalo przez 5 lat... bardzo piekne wykonanie!!!
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że uparciuch ze mnie okrutny ;)))
UsuńCieszę się, że widać w tej serwetce ogrom pracy, bo co do dzieła sztuki i jakości wykonania, to już można mieć niemałe zastrzeżenia. Bądź co bądź na niej się uczyłam frywolitki, nabierałam wprawy, a to na pewno wychodziło w jakości :)
Tym niemniej serdecznie dziękuję za wszystkie miłe słowa.
Nawet mając świadomość wszystkich niedociągnięć w tej serwecie i tak dostarczyła mi wiele powodów do satysfakcji :)
Faktycznie ogrom pracy, podziwiam i gratuluje wytrwalosci!
OdpowiedzUsuńPiękna!
o rany, nigdy nie oddałabym takiego pięknego kolosa! no, chyba, że mojej ukochanej babci Neli .... ;o)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dokładnie tak to działa :)
UsuńNo chyba, że ukochanej Babci :)))
Podziwiam szczerze. Ja nie mam aż tyle samozaparcia... nie wytrzymałabym roku bez innych robótek ;)
OdpowiedzUsuńSerweta jest przepiękna!!!!!
Bean, to była pierwsza fala zachwytu frywolitkami.
UsuńTeraz też już potrzebuję przerywników i odmiany.
I bywając na Waszych blogach co chwilę zachwyca mnie i pociąga coś nowego... :)
Serwetę zrobiłaś piękną.
OdpowiedzUsuńTo był maraton frywolitkowy, szczerze podziwiam :)
Alicjo,pełen szacun.Jasteś niesamowita.
OdpowiedzUsuńWhat an absolutely glorious work! Gorgeous!!
OdpowiedzUsuńMichelle, thank you very much! :)
UsuńNo,no, no! Fiu, fiu! Brak mi słów! ;)
OdpowiedzUsuńHmmm... Odbieram to za dobrą monetę ;)
UsuńWitaj Alicjo! Piękna ta Twoja serweta. Myślę że babcia zachwycona i dumna z takiej wnuczki. Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie hihi.
OdpowiedzUsuńDla mnie to dzieło jak wyhaftowanie Bitwy pod Grunwaldem :)
OdpowiedzUsuńNo chwilę człowieka nie ma w sieci, a tu takie cuda pokazują !!!
OdpowiedzUsuńAlicjo, czapki z głów za Twoją wytrwałość i pracowitość :o)
Karmelku, mrozy ostre ida!
UsuńTrzymaj czapke, szkoda glowy! :-)
Faktycznie: pracowity i wytrwały z Ciebie uparciuch :)
OdpowiedzUsuńPiękna robota! Jestem pod wrażeniem ogromu włożonej pracy i wielkością samej serwety.
Chylę czoła!
Naprawde bardzo serdecznie dziekuje za mile slowa, komplementy i uznanie. Wlozylam w te serwetke bardzo duzo czasu i jeszcze wiecej serca :-)
OdpowiedzUsuńOoooooooch! i już nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć;)
OdpowiedzUsuńta serweta mnie powaliła na kolana, jest cudowna :)
OdpowiedzUsuńThis tatting is sensational! Congratulations!
OdpowiedzUsuńFox : )